No i kolejne marzenie unicestwione :-) Mogłem oczywiście jechać do jakiegoś zoo i zobaczyć je w niewoli, ale w związku z tym, że zoo to nie są moje ulubione miejsca na ziemi, postanowiłem, że zaryzykuję i zobaczę misie koala na żywo. Tam gdzie żyją, tam gdzie są, tam gdzie jest ich królestwo. Bo trzeba Wam wiedzieć, że misie koala nie siedzą w Oz na każdym drzewie, to po pierwsze, a poza tym są królami lasu ze względu na dwie rzeczy: niesamowity głos, a właściwie ryk, jaki wydają, przypominający ryk potężnego niedźwiedzia i to, że należą im się w lesie należne honory od wszystkich, szczególnie od ludzi, którzy cierpliwie czekają w samochodach, kiedy misie leniwie przechodzą przez jezdnię.
Nie będę Was dłużej trzymał w niepewności. Oto są:
Ten powyżej spał, ale ten poniżej był nad wyraz aktywny ;-)
Najpierw spojrzenie, które trudno nazwać zaciekawionym
Następnie ziewnięcie w stylu "znów ci beznadziejni dwunożni z plastikowymi, czarnymi skrzynkami w przednich łapach"
No a dalej totalna zlewka
Tu miś śpiący
Jeśli nie chce Wam się szczególnie wysilać i zadzierać głowy do góry w poszukiwaniu misiów, to nie ma się co przejmować. Jadąc drogą co jakiś czas zobaczycie porzucone w nieładzie samochody i zbitych w grupy ludzi, którzy zachowują się tak jakby na drzewie wylądowało UFO. W takich miejscach na pewno jest koala, który nic sobie nie robi z tego, że jest chwilowym celebrytą.
A co powiecie na te łapki?