Symbolem Sydney, jeśli nie całej Australii jest budynek opery. Z bliska nie przypomina tego co widzimy na zdjęciach i pocztówkach. Mi skojarzyła się bardzo mocno z budynkiem dworca kolejowego w Katowicach. Mówię oczywiście o stylu architektonicznym, a nie o brudzie :-) Brutalizm nie każdemu może się podobać, ale ja to lubię. Niemniej lepiej nawiedzić Operę w okolicach zmierzchu. Wtedy robi wrażenie. Moc, potęga, wiatr, przestrzeń. No i ciepło nagrzanego od słońca betonu.
Wklejam fotę z samolotu, bo chyba nie mam innego.
A nie, mam. Zdjęcie z mostu tuż przed zmierzchem.