Co z tą niepodelgłością?


Australia jest prywatna. Nie, nie zwariowałem od słońca. Znajduje się w posiadaniu jednej osoby, a oddana jest pod dobre zarządzanie innym. Tak jak firma. Jest właściciel, a zarządza ktoś inny. Właściciel nie ma wiele do powiedzenia i wcale mu się nie chce wypowiadać, ale liczy procenty i ciuła zyski. Właścicielem firmy o nazwie Australia jest Królowa Elżbieta II. Nikt z Aussies nie potrafi mi racjonalnie wytłumaczyć po co im ta Królowa? Przecież musieli płacić na Nią (lub na królów wcześniej) mnóstwo pieniędzy. Teraz twierdzą, że nic nie płacą, ale ja nie wierzę w takie bajki. Utrzymują jakieś zamki w stolicy każdego stanu, jak ten znajdujący się w Melb


Oprócz tego opłacają przedstawiciela Królowej na Australię, wizyty rodziny królewskiej w Oz itepe. Nic z tego nie rozumiem. Czasami patrzę Australijczykom w twarze i chciałbym krzyknąć: „Do boju! Co z Waszą niepodległością!”. Ale nie robię tego, bo jest za gorąco. I myślę, że oni też przez to gorąco jeszcze nie wywalczyli tej niepodległości. My na przykład też raczej nie walczyliśmy o niepodległość w środku lata. No chyba, że ktoś nas zaatakował. Ich nikt raczej nie chce atakować. Bo jest za gorąco.
Tymczasem na wietrze powiewa królewsko-australijska flaga,

a ja sobie spaceruję po Królewskim (a jakże!) Ogrodzie Botanicznym w Melb

 i jestem zauroczony po raz kolejny ich wolnością bez niepodległości

Bo ogród botaniczny nie jest dla nich jakąś dziwną, nudną dla niebotaników przestrzenią, ale jest po prostu kolejnym pięknym parkiem, przestrzenią miejską

pięknie zaprojektowaną

ze stałymi mieszkańcami

w której odbywają się imprezy jak chociażby to przedstawienie dla dzieci i nie tylko

robione przez profesjonalny teatr, który teraz ma przerwę wakacyjną

co wieczór jest tu również kino pod gwiazdami, w którym wyświetlane są przeróżne filmy, a za odpowiednią sumkę można mieć miejsce w strefie VIP, na tak zwanej Gold Grass :-)

a szczególnie urzekło mnie to drzewo - bardzo człowiecze