Do napisania o tym dworcu skłoniła
mnie zasłyszana opowieść jakoby jego projekt był przeznaczony dla Bombaju,
dzisiejszego Mombaju, skradziony i wybudowany w Melb. Patrząc na ten budynek
jestem w stanie w to uwierzyć, bo mimo kosmetycznych zmian, czuć w jego bryle
hinduskie klimaty. Oceńcie sami.
Dworzec stanowi centrum życia
Melb, bo tu zbiegają się linie pociągów, czyli tutejszego Metra, które nie jest
metrem w naszym rozumieniu, bo nie jest pod ziemią, tylko na ziemi. Ale metrem
się nazywa i ja tak je też nazywam.
To stąd niemalże przez cały dzień
wysypują się tysiące, setki tysięcy ludzi, którzy z przedmieść dojeżdżają do
pracy w centrum. Do tego dworca dojeżdżam również ja i stąd zazwyczaj zaczynam
wędrówkę po Melb.
Hinduski akcent w bryle dworca
jest również okazją do opisania tego o czym obecnie głośno w Australii. Otóż
kilkanaście dni temu zabito w Melb hinduskiego studenta. Jeśli podejdziemy do
tego statystycznie, choć wiem, że tak nie powinno się robić, bo chodzi tutaj o
śmierć człowieka, to nie powinno to szczególnie dziwić. Otóż w Oz większość
studentów, to Hindusi. Płacą ogromne pieniądze za wykształcenie w Australii. Ze
względu na kastowy system w ich kraju, nie zawsze mogą studiować u siebie,
dlatego studiują tutaj. Utrzymują wiele uczelni, a ich pieniądze są siłą
napędową większości uniwersytetów. W związku z tym, śmierć hinduskiego
studenta, statystycznie mogła się zdarzyć. Niestety Indie uznały, że był to atak
rasistowski i zagroziła Australii zerwaniem stosunków dyplomatycznych, a tym
samym wycofaniem sporej dawki pieniędzy z Oz. Zrobiła się z tego straszna
afera, premier Australii pojechał do Indii, żeby się kalać, a śledztwo jest w
toku.
Aussies nieoficjalnie
podejrzewają, że zabójcami byli Azjaci, bo trzeba Wam wiedzieć, a co dla mnie
jest nie lada zaskoczeniem, że Azjaci chorobliwie nie znoszą Hindusów. Ta walka
i niechęć dwóch najliczniejszych nacji emigracyjnych w Oz przybiera absurdalne
rozmiary. To trochę tak, jakby na podwórko naszego osiedla co jakiś czas
wpadały zgraje dwóch nienawidzących się drużyn piłkarskich, robiły tak zwane „bydło”,
a naszym zadaniem jest po nich posprzątać i przepraszać ludzi z sąsiednich
osiedli za hałas, który nie my spowodowaliśmy.
Dziwne to wszystko i zakręcone,
podobnie jak ten dworzec.






