LOT-em... brudniej?

Samolot LOTu nie rzuca na kolana. Pamiętam z czasów dzieciństwa, że te samoloty, które latały do Stanów miały swoje nazwy. Był samolot „Kraków” i chyba "Warszawa". No i właśnie lecę takim samolotem, który na pewno pamięta moje dzieciństwo. Wyobrażacie sobie, że łazience jest jeszcze pojemnik na zużyte żyletki po goleniu!!!  Mogę zapomnieć o telewizorze przy siedzeniu i filmach do wyboru. Jest jakiś rzutnik z rozmazanym obrazem, na którym wyświetlany jest program „Misja Martyna”! I lecąc do Nowego Jorku można obejrzeć sobie jak dzielna Martyna szuka opali - gdzieś tam. Już ziewacie? Ja też. Dla wytrwałych „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie”.
Moja sąsiadka z tyłu mieszkająca w New Jersey zapytała się mnie, czy to normalne, że w polskich samolotach jest tak brudno. Podłączyła się do tego druga, która powiedziała, że jak leciała LOT-em do Polski, to brakowało Jej siedzenia. To znaczy miejsce było, ale nie było siedziska! Czujecie klimat? Facet z przodu znalazł w swojej kieszeni na siedzeniu zasuszony i lekko przegniły ogryzek. No i tak się sprzymierzyliśmy :-) Zaprosiłem ich do Polski na dłużej, żeby pokazać, że LOT nie jest najlepszą polską wizytówką :-)