Alacete to miejsce, w którym każdego wieczoru po prostu trzeba być. Zakładamy najmodniejsze ciuszki, wskakujemy w najniewygodniejsze buty, robimy sobie na głowię fryz kukuryku i ruszamy na lans. Uliczki spokojnego miasteczka zamieniają się jedną niekończącą się rzekę stolików. Trudno uchwycić gdzie kończy się jedna restauracyjka a zaczyna druga. To wiedzą tylko kelnerzy. Popatrzcie na niektóre z tych miejsc. Są jak z bajki. Ale uwaga! Ceny też są jak z bajki. Tańsze piwo piłem nawet w St Tropez :-)
I na koniec dobra rada. Jeśli będziecie chcieli zjeść w Turcji dobre lody, to bądźcie szczególnie czujni na nazwę Ozsut. Jest pysznie :-)