Harem to słowo klucz, słowo zaklęcie, słowo magia. Tożsamy z tajemnicą i z chucią. Marzenie każdego mężczyzny. Nie ma możliwości, żeby być w Stambule i nie odwiedzić haremu.
Kiedyś każdy marzył, żeby zajrzeć do tego miejsca, choćby przez dziurkę od klucza
Ale prawo do pobytu tam miał jedynie władca. I myślę, że to, a nie wygrane wojny sprawiało, że mógł się poczuć prawdziwym władcą. Schodząc z tej szowinistycznej ścieżki, pragnę uspokoić co wrażliwszych, że żadne kobiety już tam nie mieszkają.
Jest to ciąg uliczek, pasaży, korytarzy, pokoi, salonów, które prowadzą nie wiadomo dokąd.
Całość jest dużo okazalsza i w formie i w kubaturze niż sam pałac. To było oddzielne miasto ze stajniami, basenami, parkami i życiem, które toczyły tu kobiety pod wodzą matki sułtana, która najczęściej urzędowała w tym pokoju.
A tu mamy dawną wariację na temat sedesu i bidetu, zaraz przy komnatach matki sułtana
Wizyta w Haremie nie tylko uruchamia wyobraźnię, czasem do tego stopnia, że słyszy się śmiech zamkniętych tu kobiet, ale również robi ogromne wrażenie przepychem i genialnymi rozwiązaniami architektonicznymi.
Czyżby sułtanowi chodziło o złączenie ze sobą dwóch potrzeb w jednym miejscu, czyli uczty dla ciała i ducha?