Przede mną jedne z najtrudniejszych wpisów. Bo jak tu napisać o mieście, które nazywane jest miastem miast, o mieście ogromnym, w którym mieszka blisko 30 milionów ludzi, o mieście, które powaliło mnie na kolana i wstrząsnęło niczym ciepła wódka? Wprawdzie wróciłem ze Stambułu już jakiś czas temu, ale teraz w związku z zimą tym cieplej myślę o Turcji i o Stambule również. Jak zacząć? Nie da się po kolei, bo to miasto jest nie po kolei, więc zaczniemy od rzeczy wielkich, a potem zejdziemy na niższy stopień.
Wielki w Stambule jest Grand Bazar. To protoplasta współczesnych centrów handlowych. Warto tam pójść nie tylko ze względu na tysiące towarów zamkniętych pod tym dachem, ale również ze względu na obcowanie z Turcją i turecką kulturą, historią, no i gospodarką.
Do Wielkie Bazaru prowadzą wąskie uliczki, na których już zaczyna się handel, a tu sprzedają ci gorsi. Bo nie każdy może mieć stoisko z towarem na Wielkim Bazarze.
Sam budynek bazaru, a raczej budynki bazaru to wspaniałe zabytki i dzieła sztuki.
Ale kompletnie nie potwierdzają się tu mity, które krążą wśród Polaków powracających ze Stambułu.
1. Nikt tu nikogo nie nagabuje, prosta zasada - nie chcesz, nie musisz;
2. Zapraszają Cię do swojego stoiska i owszem, odgrywając przy tym przekomiczne scenki o złamanym sercu i duszy, ale wystarczy poczucie humoru i wychodzi się cało z opresji;
3. Krzyczą za Tobą, że zwrócić Twoją uwagę, ale nigdy nie szarpią, ani nie dotykają - za mną wołali albo "Sammy America" albo "Rocco Italiano" - ciekawe co lepsze ;-)))
4. Możesz spokojnie oglądać towar i nikt nie wciśnie Ci go na siłę;
5. Pracują tam bardzo dobrzy sprzedawcy i dobrze wiedzą czy chcesz kupić czy tylko zwiedzasz;
6. Nie ma mowy o fantastycznym targowaniu - jedyne co możesz utargować to 10-15% wyjściowej ceny, tu i tak wszystko się sprzedaje;
7. Nie daj się omamić na "firmowe" ciuchy, sweter Ralpha Laurena za 30 dolarów na pewno jest kuszący, ale to straszny "fake" i widać to z daleka;
Poza tym warto się bawić zakupami tam, rozmowami ze sprzedawcami, z których większość bardzo dobrze mówi po angielsku. Zawsze spędzałem tam bardzo dobry czas, wychodziłem uśmiechnięty, choć wcale nie z lżejszym portfelem :-)
A to fota specjalnie dla Pań
P.S. Któregoś dnia wchodziłem na Wielki Bazar. Myślałem już o wyjeździe ze Stambułu i było mi smutno. Miałem skupioną i zatroskaną minę. W pewnym momencie zagrodził mi drogę starszy, dystyngowany Pan i piękną angielszczyzną powiedział do mnie z nutką nagany w głosie: "Dlaczego się smucisz? Jesteś zbyt młody na to, żeby się smucić!". Nie muszę Wam mówić, że podziałało to bardzo terapeutycznie :-) Poza tym codziennie w Stambule słyszałem coś o sobie i dla siebie, co sprawiało, że chciało się żyć.