Oczywiście każdego dnia zjeżdżaliśmy na dół nad ocean, gdzie odmaczałem sobie wszystko, co tylko można było sobie odmoczyć. Po drodze zajechaliśmy do miasteczka o nazwie Bangalow,
w którym zachwyciły mnie fantastyczne murale.
No i nie mogło zabraknąć Kukabary :-)