Na drugi dzień po przebudzeniu okazało się, że znajduję się w miejscu, które jako żywo przypomina rysunki z książeczek dla dzieci o wyobrażeniu raju, w którym na jednej przestrzeni w świetle słońca wspólnie żyją ludzie i zwierzęta. Nikogo nic nie dziwi i wszyscy są szczęśliwi.
Oczywiście czasem po powrocie z plaży można się zdziwić i zastanowić czy to jeszcze nasz namiot i nasze miejsce.
Ale nie ma się czego obawiać. Skippies są naprawdę niegroźne, no chyba, że im dokuczamy. Ale jak je głaszczemy za uszkiem, to mruczą z rozkoszą.
Bo czy jest bardziej uroczy widok?
Tak mnie to filozoficznie nastroiło, że siedząc na granicy żywiołów zastanawiałem się czy w przyszłym wcieleniu nie zostać jednak kangurem, a nie kamieniem, jak wcześniej planowałem.