I już tak naprawdę na koniec pobytu jedno z moich największych marzeń - mecz footy. Specjalnie przedłużyłem pobyt w Oz, żeby zahaczyć o rozgrywki ligowe i pójść na mecz. Gra podoba mi się bardzo, jest niesamowicie dynamiczna.
Reguły możecie przeczytać pod tym linkiem
Jestem skażony genetycznie i nic nie poradzę na to, ale soccer zwany piłką nożną mnie cholernie nudzi. No nic się nie dzieje na boisku. A jeszcze potem kibice napieprzają się między sobą w imię nie wiadomo czego. Anthony twierdzi, że jest to wynik tego, że soccer jest tak nudny, że ludzie w bójkach rozładowują napięcie i emocje. Ciężko się z nim nie zgodzić.
I wreszcie udało się. Ostatni wieczór i taka frajda. Po pierwsze jesteśmy fanami Essendon Bombers, wy też, bo i tak Wam wszystko jedno. W związku z tym trzeba znać reguły - ubranie najlepiej czarno czerwone, tak jak kolory klubowe, albo przynajmniej akcenty. Dziś gramy przeciwko St. Kildzie, która ma białe stroje, więc naczelna zasada - nic białego.
Footy w Australii jest religią. Może mniej w Australii, a bardziej w Victorii, która jest kolebką footy i głównie tam wyznaje się ten sport. Najlepszego gracza footy nazwano "God" - Bóg, a jego syna, który również gra w footy "Jesus" - bo przecież jest synem Boga. Każde nowonarodzone dziecko, w każdej porządnej rodzinie australijskiej zaraz po urodzeniu dostaje od rodziców ubranko w klubowych kolorach.
Ale nie przedłużajmy. Jedziemy na mecz. Jutro relacja!