See the Bombers fly up, up!

To win the premiership flag.
Our boys who play this grand old game,
Are always striving for glory and fame!
See the Bombers fly up, up,
The other teams they don't fear,
They all try their best,
But they can't get near,
As the Bombers fly up!



Tak! Byłem! Widziałem! Zwyciężyliśmy! :-)))


Ale od początku. Mecze w Melb rozgrywane są na Ethiad Stadium. Pierwszy człon zmienia się w zależności od sponsora. Jeszcze dwa lata temu była to Telstra Stadium. 



Stadion może pomieścić 50 tysięcy ludzi, ma rozsuwany dach i jest naprawdę genialny. Zaczął się mecz. Ku mojemu zdziwieniu fani obu drużyn siedzieli wymieszani między sobą. Nikt się z nikim nie bił, nikt nikogo nie wyzywał. A na stadionie sprzedawano alkohol!




Bombersi dzielnie szli po zwycięstwo.




Emocje były naprawdę duże.




Jedni obgryzali paznokcie, a inni traktowali to jak imprezę towarzyską. Ludzie rozmawiali, śmiali się, plotkowali. Ktoś był na randce, ktoś inny przesiedział cały mecz tyłem. Całe rodziny, ludzie w różnym wieku, dużo kobiet, które ożywiały się szczególnie, kiedy przy piłce był Mark McVeigh nazywany przez fanki pieszczotliwie "Kitty Pie" :-) 




Chłopaki muszą się naprawdę ciężko napracować. Oblicza się, że w ciągu meczu przebiegają około 30 kilometrów!




Skończył się mecz. Bombersi wygrali. Odśpiewaliśmy piosenkę zwycięstwa i co? I nic. I wszyscy uśmiechnięci, te około 20 tysięcy ludzi, spokojnie, ciesząc się lub smucąc poszła do domu. Żadnych rozrób, żadnych bijatyk. Muzyka i zabawa. Radość ze wspólnego bycia razem i ze sportu. I kto mnie przekona po tym wszystkim, że pójście na mecz piłkarski to fajna zabawa? 




Widzicie ten tłum zdążający do miasta? Kiedy ktoś wszedł na kogoś, nawet kogoś z przeciwnej drużyny to mówił "Przepraszam". Skąd w takim razie ta soccerowa agresja i nienormalność? Czy Europa zwariowała? Za chwilę ten dworzec Sothern Cross, jeden z piękniejszych architektonicznie zapełni się szczęśliwymi kibicami.