Sintra


Będąc w Lizbonie nie sposób nie pojechać do Sintry. To tylko godzina pociągiem, ale wrażenia i radość na całe życie. Przepiękne miasteczko z pięknymi lasami i górującym nad miasteczkiem pałacem królewskim.


Pałac wznosił się na górze dumnie spoglądającej z poziomu nieba na miasteczko. Większość ludzi wsiadła na dole do autobusów, ale w związku z tym, że lubię wyzwania i nie lubię prostych rozwiązań, postanowiłem ruszyć z buta.



Wprawdzie po 2 godzinach szybkiego marszu w górę miałem ochotę rzucić się pod koła autobusu, bo myślałem, że góra nigdy się nie skończy, ale za każdym zakrętem, moje zrezygnowanie było wynagradzane przez piękne domy, pałace i wspaniałą przyrodę.


Pałac najpierw wybudował król. Ale jeszcze podczas budowy, arystokracja portugalska lub zamieszkująca Portugalię chcąc znaleźć się w pobliżu władcy, bo w tamtych czasach geograficzna bliskość przekładała się na realne wpływy, budowali na zboczach góry swoje letnie domy.



Część z nich jest opuszczona, ale w części mieszkają arystokraci. Raczej zubożali, raczej zdziczali, ale ciągle dumni.