Dzisiaj chciałbym Was zabrać, tak od razu, z marszu w miejsce bardzo nieoczywiste. Na cmentarz. Ale nie ten słynny, położony na wyspie, na którym chcą leżeć wszyscy piękni, sławni i bogaci, gdzie wieczny spoczynek kosztuje fortunę, a kto nie płaci, ten bez żalu jest usuwany z małej i ograniczonej również dla zwłok wysepki. Na cmentarz sztuki, czyli miejsce, gdzie co dwa lata, jak wskazuje sama nazwa odbywa się Biennale Sztuki w Wenecji. Jedno z najsłynniejszych spotkań ludzi sztuki, koneserów sztuki i ciekawskich sztuki.
Teren Biennale stanowi miasteczko składające się z 30 pawilonów narodowych. Miasteczko znajduje się w Parku czyli w Giardini. Wystawy prezentujące od blisko stu lat tylko sztukę współczesną, organizowane są w lata nieparzyste, czyli jak łatwo się zorientować, w tym roku Biennale w Wenecji nie będzie.
Wchodzą do Parku wchodzi się w zupełnie inny, nie wenecki świat. Większość pawilonów powstała w dwudziestoleciu międzywojennym i chcąc nie chcąc oddaje charakter narodowy. Najbardziej ubawiła mnie monumentalna Trójca, zgromadzona, jak to zazwyczaj bywało w historii przy jednym placyku, czyli Niemcy, Francja i Wielka Brytania.
Nawet przy okazji sztuki knują ze sobą ;-)
Jednym z największych pawilonów jest oczywiście pawilon amerykański - kompletne bezguście, w stylu "polskich", nowobogackich dworków.
Pozostałe pawilony są nierzadko perełkami architektonicznymi, projektowanymi przez najlepszych narodowych architektów.
Niektóre z nich rzeczywiście wyglądają jak grobowce. Większy problem zaś stanowi to, że niektóre państwa, pomimo pięknych budynków nie mają co prezentować. Sztuka współczesna w niektórych krajach jest bowiem na marnym poziomie. Swoją drogą ciekawe czy pawilon czechosłowacki jest teraz czeski czy słowacki?
Chodząc po tym miasteczku patrzę na rozrzucone deski, powyginane druty, napisy na ścianach i nie wiem czy to tylko remont czy już sztuka?
Najbardziej spodobał mi się pawilon brazylijski. Kameralny i chyba najmniej oczywisty.
No i wiem na co czekacie. Pawilon polski. Jest oczywiście. Zresztą nasze wystawy na Biennale są zazwyczaj jednymi z najlepszych. Pawilon bardzo modernistyczny, ładny, z przodu, duży. Oto on - Polonia!
Teren Biennale stanowi miasteczko składające się z 30 pawilonów narodowych. Miasteczko znajduje się w Parku czyli w Giardini. Wystawy prezentujące od blisko stu lat tylko sztukę współczesną, organizowane są w lata nieparzyste, czyli jak łatwo się zorientować, w tym roku Biennale w Wenecji nie będzie.
Wchodzą do Parku wchodzi się w zupełnie inny, nie wenecki świat. Większość pawilonów powstała w dwudziestoleciu międzywojennym i chcąc nie chcąc oddaje charakter narodowy. Najbardziej ubawiła mnie monumentalna Trójca, zgromadzona, jak to zazwyczaj bywało w historii przy jednym placyku, czyli Niemcy, Francja i Wielka Brytania.
Nawet przy okazji sztuki knują ze sobą ;-)
Jednym z największych pawilonów jest oczywiście pawilon amerykański - kompletne bezguście, w stylu "polskich", nowobogackich dworków.
Pozostałe pawilony są nierzadko perełkami architektonicznymi, projektowanymi przez najlepszych narodowych architektów.
Niektóre z nich rzeczywiście wyglądają jak grobowce. Większy problem zaś stanowi to, że niektóre państwa, pomimo pięknych budynków nie mają co prezentować. Sztuka współczesna w niektórych krajach jest bowiem na marnym poziomie. Swoją drogą ciekawe czy pawilon czechosłowacki jest teraz czeski czy słowacki?
Chodząc po tym miasteczku patrzę na rozrzucone deski, powyginane druty, napisy na ścianach i nie wiem czy to tylko remont czy już sztuka?
Najbardziej spodobał mi się pawilon brazylijski. Kameralny i chyba najmniej oczywisty.
No i wiem na co czekacie. Pawilon polski. Jest oczywiście. Zresztą nasze wystawy na Biennale są zazwyczaj jednymi z najlepszych. Pawilon bardzo modernistyczny, ładny, z przodu, duży. Oto on - Polonia!