Gheto

Dzisiaj zabieram Was do kolejnego nieoczywistego miejsca w Wenecji. Część trafia tam po prostu błądząc. Ja trafiłem tam, bo bardzo mi na tym zależało. Chodzi o getto w Wenecji.

Łatwo je znaleźć, bo jest to areał (???), na którym stoją najwyższe w Wenecji kamienice. Czasem i siedmiopiętrowe, co w innej części miasta jest nie do pomyślenia.



Taka wysokość budynków była wynikiem prozaicznej kalkulacji. Podobnie jak na Manhattanie, społeczność żydowska w Wenecji miała mało miejsca, więc budowała w górę.
Do tej pory toczą się spory o to co to "gheto" (w wenecjańskim, we włoskim "ghetto") właściwie znaczy. Nasza konotacja jest nienajlepsza. Nam getto kojarzy się tylko i wyłącznie źle. dla przykładu z wenecjańskiego getta w czasie wojny wywieziono blisko 250 Żydów. Wróciło tylko ośmiu.
Natomiast w czasach kiedy powstawało weneckie getto, tą nazwą określano coś wydzielonego lub też pożyczonego.



I tak jak przed kilkuset laty, tak i teraz, w Wenecji getto funkcjonuje tak, jakby nigdy nic się nie stało. Getto nie jest tu skansenem, ale po prostu dzielnicą żydowską, w której wokół małego placyku jest bardzo dużo synagog. a kamienice zamieszkują w znakomitej większości ortodoksyjni Żydzi.


 To ewenement niespotykany już na skalę europejską. Można odnieść wrażenie, że czas zatrzymał się w miejscu.


O tym, że żyjemy we współczesnych, niepewnych czasach przypomina tylko budka strażnicza przy wejściu do getta, w której siedzą uzbrojeni po zęby żołnierze armii izraelskiej, obserwujący każdy ruch turystów. Jestem przy zdrowych zmysłach, więc jej nie sfotografowałem, ale w związku z tym, że turystów jest tu jak na lekarstwo czułem się jak na widelcu.


Wpadnijcie tam, to naprawdę miłe miejsce i zupełnie inne niż reszta Wenecji.