Wracam do poruszonego w poprzednim poście tematu chwalenie się Holendrów. Naród ten znany jest z tego, że nie ma firanek w oknach, że ma pięknie zadbane ogródki i elewacje domów. Sami Holendrzy tłumaczą to tym, że brak firanek ma na celu pokazanie innym: zobacz jaki jestem uczciwy, nie mam nic do ukrycia. Kiedy jednak tam pobyłem, popatrzyłem trochę na ludzi i w okna, to myślę sobie, że chodzi o coś innego. Moim zdaniem chodzi bardziej o powiedzenie: zobacz co mam w domu, jaki jestem bogaty i na co mnie stać. Ta sterylna czystość, te obrazy powieszone koniecznie blisko okien, najlepsze meble ustawione od strony ulicy. Trochę Holendrzy chcą wyjść z tego ciasnego, czarnego, prostego mundurka. I trudno im się dziwić. A wnętrza mają naprawdę wspaniałe.
Tu mój ulubiony dom.
Na pierwszym piętrze pracownia rzeźbiarska, na drugim, biblioteka, a na trzecim sypialnia. Nie byłoby może w nim nic dziwnego, gdyby nie jego wąski, trójkątny układ. Spójrzcie: