Opowieść

Możecie się zastanawiać dlaczego w moich opowieściach z Amsterdamu jest tak dużo o architekturze, a tak mało o ludziach. No jakoś tak wyszło, że te moje amsterdamskie spotkania były jakieś takie dziwne i jakoś nie zachęcające wcale. Mijałem się z nimi mentalnie i fizycznie. Oni na rowerach, ja pieszo. Zaczęło się od tego, że zaraz po przyjeździe, kiedy zszedłem do sklepu po wodę dziwna Pani, która wyglądała tak, jakby ćpała od 15 lat, opowiedziała mi ze szczegółami, jak Jej ojciec umierał na raka prostaty. Potem było już tylko gorzej. I przyznam się, że trochę tych ludzi unikałem... Najmilsi chyba byli ci na łódce, na której opijano zakończenie roku akademickiego :-)