Pamiętacie być może z lekcji historii opowieść o tym, że Piotr I car Rosji, kiedy szykował się do tego, żeby objąć tron rosyjski udał się na nauki do Amsterdamu, żeby tam jako zwykły robotnik budować statki i tym samym zgłębić tajniki budowy statków, co w efekcie zaowocowało świetną flota rosyjską. W Amsterdamie miał przebywać incognito, żeby nie wzbudzać sensacji.
Prawdziwe w tej historii jest tylko to, że Piotr I był w Amsterdamie. Zafascynowany był Amsterdamem, jego położeniem na kanałach, no i fantastycznym portem. Postanowił zbudować Amsterdam nad Bałtykiem i nadał mu nazwę Miasta Świętego Piotra, znanego jako St. Petersburg (moje ukochane miasto!). Starał się zachować anonimowość, ale przywołując klasyka był bardziej in blanco niż incognito. Wszyscy wiedzieli kim jest ten łysawy, zażywny wielkolud. Mieszkał w tym, skromnym domku przy Złotym Zakręcie, czyli miejscy przy głównym kanale Amsterdamu, gdzie stoją najpiękniejsze (czyt. najdroższe i najbardziej wystawne) rezydencje.