Żeby wszystko było jasne: to nie jest tak, że darze Włochy jakąś szczególną sympatią. Nie słaniam się z zachwytu nad włoską kuchnią, nie piszczę kiedy słyszę słowo Toskania, nie sikam po nogach, kiedy słyszę włoski język. Tak naprawdę i chyba po prostu do Włoch jest najbliżej, a inaczej. Poza tym to jest tak bardzo zróżnicowany kraj, że ciągle mnie dziwi, jak oni się 3mają w kupie. Choć nie tylko to mnie tam dziwi. Włochy są mi bliskie o tyle, że w większość miejsc, do których pojadę, poza Włochami, ludzie biorą mnie za... Włocha. Mówcie do mnie od dzisiaj Tomaso Vespucci!