Hohensalzburg

Kiedy przyjeżdża się do Salzburga nie sposób nie zauważyć tego ogromnego, zwalistego budynku, górującego nad całym miastem. Fajnie jest poświęcić jedno popołudnie na wędrówkę do zamku. Przechodzimy kolejne poziomy miasta, wchodząc coraz wyżej, mijając sklepy, domy i kościoły. Idziemy, idziemy, a zamczysko ciągle jest daleko. Zmienia się roślinność, my czujemy w płucach, że jest coraz wyżej, a zamek nadal daleko. 


Dotarcie do zamku zajmuje trochę czasu, ale warto. Tym bardziej, że ogrom budowli zachwyca dopiero, kiedy jesteśmy już za bramą.


A tam zamek mniejszy, większy, średni. Pochylnie, armaty, działka, kule. Stajnie, spichlerze itp. Raj dla wielbicieli zamczysk.


W środku zamku kilka sal, w tym jedna, w które odbywają się koncerty. To charakterystyczne dla Salzburga. Każda sala i każdy zakątek miasta jest przygotowany do tego, żeby mógł się tam zebrać co najmniej kwartet skrzypcowy i odegrać jakiś kawałek, oczywiście Mozarta.

W środku zamku zwróciłem uwagę na dwie rzeczy. Piękny piec.


I mniej piękny, ale bardzo ciekawy wychodek arcybiskupa.